„Push” – dobra propozycja w nienajgorszym wydaniu.
Chris Evans i Dakota Fanning, o której warto wspomnieć, w ciekawym filmie z gatunku thrillerowatego scince-fiction. Krzykacze kontra widzacze, kontra niuchacze i kontra kilka innych „-aczy”. Niezłe, przyznam, że niezłe. Bez gwiazd największych, bez pieluch wszelakich i trysków jakowyś, ale jednak niezłe. Z przyjemnością oglądałem Dakotę, która (mimo, że nie z tym samym potencjalem urody) to jednak, jest na etapie Natalki Portmanówny z „Leona” i tak jest w tym obrazku kreowana, choć oczywiście nie z tym pięknem i nie z tym rozmachem charakterologicznym jak u kochanego Bessona… Ale mamy to co mamy, więc „Push” jest całkiem niezły. Z przyjemnością oglądałem to sci-fi widziadło, które mile mnie rozczarowało. Co prawda obiecywałem sobie troszeczkę po udziale dojrzewajacej (tylko fizycznie czy również aktorsko?) Dakoty i reżyserii McGuigana (traktując jako entree „Zabójczy numer”), ale jednak to co obejrzałem było stanowczo powyżej średniej. Jest nieźle z tym filmem. Przyzwoite zdjęcia, przyzwoite dialogi, gra i klimat. Nawet pomysły są OK.
Polecam „Push” jako ciekawą pozycję dla smakoszy, ale i dla wszystkich pragnących poprawności całokształtu obrazu i niemałych emocji oraz przyznaję zasłużone 3 coalasy.