Byłem świadkiem odejścia dyskietek pięciocalowych, dyskietek trzycalowych, napędów CD i wielu innych pomniejszych ewolucji w świecie technologicznego pecetowego galimatiasu, teraz przyszła pora na wymianę standardowych dysków magnetycznych na dyski SSD. Tak, wszystko wskazuje na to, że rok 2012 będzie przełomowy jeśli chodzi o przyspieszenie wypierania standardowych dysków i zastępowanie ich napędami wypchanymi pamięcią flash zamiast ciężkimi talerzami głowicami i silniczkami krokowymi.
W ciągu ostatnich dwóch lat ceny dysków SSD o popularnych pojemnościach rzędu 120-250 GB spadły nawet o połowę, znacznie powiększyła się również ilość dostępnych linii produktowych i modeli, które oferowane są przez wiele firm. Na dodatek, dzięki eliminacji wymagających wyjątkowej precyzji ruchomych elementów, a co za tym idzie wysoce specjalizowanych linii montażowych, nastąpiła znaczna poprawa dostępu do tej technologii, co zaowocowało wzrostem ilości potencjalnych producentów i co za tym idzie wzrostem konkurencyjności oferowanych napędów.
Największym atutem dysków SSD od zawsze była wyjątkowa szybkość, cicha praca i odporność na wstrząsy. Największą niedogodnością, poza wysoką ceną, była ich wątpliwa długowieczność, czyli dosyć enigmatycznie przedstawiana przez producentów ograniczona możliwość ilości zapisanych danych (bitów informacji na jedną komórkę) oraz ograniczona możliwość zastosowania (na przykład stosunkowo mała odporność na działanie skrajnych temperatur otoczenia). W zasadzie wszystkie niedogodności zostały już poprawione, przy jednoczesnym znacznym zwiększeniu parametrów pracy (szybkości transferu) i kupując dysk uznanego producenta, nawet lokowany na niskiej lub średniej półce, możemy być pewni, że to dobrze wydane pieniądze. Zwłaszcza dla supermobilnych profesjonalistów, szybka pamięć i małe wymiary (chociażby dyski grubości 7 mm stosowane w wielu high-endowych laptopach) nie stanowią pola do żadnego kompromisu i są warte niemal każdej ceny.
W przypadku dysków półprzewodnikowych producenci nie poprzestają na samych napędach. Oferowane są całe zestawy do upgradu starych dysków, zawierające oprogramowanie do łatwej migracji danych, obudowy na dysk, zestawy redukcyjne (sanki do mocowania w komputerach stacjonarnych czy ramki 9,5 mm dla supercienkich napędów 7 mm aby możliwe było zamocowanie w standardowej kieszeni notebooka).
Cena dysków SSD najpopularniejszych pojemności (120-256 GB) zaczyna się już od 400 złotych. Od około 500 złotych można już nabyć napędy takich firm jak Kingston, OCZ, Patriot, Corsair, Plextor czy Crucial a za dodatkową dopłatą Intel. Najbardziej optymalnymi dzisiaj dyskami do zastosowań biznesowych plus, wydają się te, o pojemności w granicach 256 GB i za nie trzeba już zapłacić od 900 złotych wzwyż.
Niestety, wraz z obniżeniem wymagań technologicznych potrzebnych do wyprodukowania takich dysków, gwałtownie wzrosła ilość firm konfekcjonujących lub składających i mimo najbardziej nawet atrakcyjnej ceny, nie zachęcam nikogo do kupowania takich najtańszych rarytasów. Na nic mogą zdać się pochlebne recenzje czy pojedyncze pochwalne opisy, ponieważ firmy konfekcjonujące produkują bardzo nierówno i nawet w obrębie jednego konkretnego modelu często trafić można na zwykły bubel. Co oczywiste, w przypadku dysków półprzewodnikowych błędy zapisu/odczytu, stawanie dęba czy cała gama innych subtelnych błędów może być trudna do wychwycenia i – co gorsza – uznania reklamacji.