Longbow 2
kategoria: symulator lotu
Jane nie przestaje mnie zachwycać. „Jej” kolejne programy są istnym miodem symulatorowym, nowoczesnym, ultra-bitewnym, tysiąckrotnym wojowniczym wyzwaniem. Śmigłowiec (w Longbow 2 już „śmigłowce”) zaprezentowany w ich programie to niemal wszechpotężna maszyna, której można dosiąść i wypróbować, której moc odkrywa się przed nami, wyzierając z przepastnego technologicznego garnca. Gwiazda ubiegłego sezonu – LONGBOW – powraca w najnowszym ubranku, które zasługuje na kilka słów opisu. Wrażenie jest ogromne. Kupując Longbow 2 dostajemy oryginalnie zaprojektowane i wykonane pudełko zawierające płytki z grą i obszerną dokumentację (instalacja, skróty klawiszowe, instrukcja do gry, zapoznanie z podstawowymi danymi dotyczącymi śmigłowców, broni oraz taktyki walki i sposobów wykonywania podniebnych manewrów). Po zainstalowaniu oczom naszym ukazuje się znajome logo firmy Jane’s Combat Simulations i wspaniałe równie znajome „firmowe” intro, które towarzyszy wszystkim grom autorstwa JCS. Po dwu znajomych aktach następuje trzeci: filmik wprowadzający nas w świat Longbow 2 – wydaje się on również znajomy, aczkolwiek (pomimo zgodnej z poprzednikiem konstrukcją i wizualną techniką wykonania) posiada w sobie nowe akcenty: ukazane w akcji śmigłowce rozpoznawcze typu Kiowa, oraz ich współdziałanie z tytułowym bohaterem. Czy jest to tylko psikus faceta od scenariusza, ewentualnie grafika lub producenta, mający za zadanie uatrakcyjnić „czołówkę”? Nie, to naturalna zapowiedź nowych możliwości najnowszego symulatora. To zaproszenie do symulacji przez większe S i taktyki przez poważniejsze T w stosunku do poprzedniej wersji. W Longbow 2 można latać trzema typami przepięknych podniebnych rumaków: zabójczo seksownym i morderczo skutecznym AH-64D Longbow Apache, drapieżnym i brawurowym OH-58D Kiowa Warrior oraz (rzadko goszczącym na ekranach symulatorów, następcą sławnego UH-1) majestatycznym i potężnym UH-60L Black Hawk. Duże „s” poza oczywistą atrakcją w postaci dostępności kilku rodzajów maszyn wyróżnia się również niesamowitym realizmem lotu, zachowania się podczas trafień czy autorotacji (o, ho, ho, ho…). Bezpośredni wpływ na poziom realizmu ma sam użytkownik wybierając wariant instalacji gry, który preferuje uproszczony lub maksymalnie realistyczny sposób odbywania lotów, wpływ warunków atmosferycznych, wilgotności etc. Niezależnie od wybranych generalnych „wytycznych” modelujących całe otoczenie gry (stopień realizmu, typ śmigłowca, rodzaj misji, poziom trudności) w Longbow 2 nie da się już grać na zasadzie „szybkiego startu” (chociaż jest oczywiście taka możliwość), gdzie wystarczała umiejętność naciskania klawiszy na klawiaturze, które według niepisanego standardu odpowiadały „mniej więcej” kilku niezbędnym komendom i poleceniom (1 do 0 – moc silnika; w lub backspace – zmiana broni; r – rodzaj lub zasięg radaru; enter lub spacja strzał). Naturalnie każdy Longbow-weteran będzie się czuł jak ryba w wodzie rozpoczynając tę nową przygodę, ponieważ zdecydowana większość wskazań MFD, szczególowych komend-switchów, czy rozkazów będzie mu doskonale znana. Poważniejsze „T” wiąże się głównie z większą złożonością misji (zarówno od strony taktycznej narzuconej przez scenariusz jak i taktyki walki, którą sami wybierzemy poprzez „ustawienie” naszego skrzydłowego i innych sekcji biorących udział w operacji), które mamy za zadanie wykonać. O ile generator „misyjek” nadal jest dosyć prosty (mam na myśli efekt naszych kilku kliknięć na panelu konfiguracyjnym kreatora, a nie oczywiście samą jego obsługę, która jest bananlna) to ciąg zadań, które oferują poszczególne kampanie jest wyczerpującym, permanentnym testem naszego sprytu, podzielności uwagi oraz zdolności do logicznego i planowego działania. Oczywista – zdolność improwizowania to musi być drugie imię każdego frajera, który dał się zamknąć w stalowym straszydle i wysłać na wojenkę z kolejnym bzdurnym zadaniem do wykonania wymyślonym przez anonimowego, ciasnogłowego sztabistę-planistę, lub nie daj panie, jego wpływową żonę, pragnącą się zemścić za to, iż na ostatnim balu garnizonowym rzeczony frajer nie raczył się zająć jej zwiędłymi wdziękami. Misji jest mnóstwo (szturmowe, eskortowe, ratunkowe) i można je „wylatać” sterując jednym z trzech dostępnych śmigłowców. Co ciekawe, jedna z kampanii jest tak zaplanowana, że po obu stronach konfliktu używany jest praktycznie ten sam sprzęt. Longbow 2 posiada znacznie poprawioną grafikę (ilość wyświetlanych detali, 3DFX), jak zwykle interesującą „metalową” muzykę oraz najwspanialsze odgłosy radiowych komunikatów i doniesień jakie są dostępne w pecetowych symulatorach. Gra się naprawdę świetnie a dzięki para-dokumentalnym materiałom traktującym o sprzęcie wojskowym zawartym na krążku oraz doskonałemu, rozbudowanemu manualowi nawet zupełny laik zainteresuje się nowoczesnym polem bitwy, taktyką walki, techniką i sprzętem. Jeśli nie fascynują was wyścigi samochodowe, nie latacie samolotami, nie prowadzicie czołgów, nie sterujecie łódziami podwodnymi to z pewnością musicie zostać pilotami śmigłowców – czymś musicie w końcu kierować!