Screamer
kategoria: wyścigi samochodowe
Dokąd zmierzają najnowsze symulatory wyścigów samochodowych? Jak rozwija się w nich relacja pomiędzy poziomem realizmu a fantazją zaklętą w atrakcyjnych opcjach i możliwościach? Czy CD-ROM, VGA, 256 kolorów i 486 to za mało aby pojeździć małym, kolorowym samochodzikiem? Odpowiedzi na te i szereg innych, nie postawionych tutaj pytań, dotyczących wielkiego, stale rosnącego zainteresowania i zamieszania wokół komputerowych czterech kółek, powinno się udzielić na podstawie „dogłębnej analizy i wnikliwej oceny” dziesiątek gier, biorąc pod uwagę „mnóstwo czynników, które miały i mają swój wkład w stopień ewaluacji danych produktów czy obowiązujących trendów”. Nie odpowiadając jednak konkretnie na zasadnicze kwestie, a tylko preparując garść spostrzeżeń i refleksji, rzucić można trochę światła na poruszony temat opierając się chociażby na… NAJNOWSZYM, PRZEBOJOWYM, WSPANIAŁYM produkcie zatytułowanym SCREAMER. który dopiero co opuścił łono firmy Virgin.
SKORO MOWA O INTRO to gra ta posiada zwykłą, bajecznie kolorową, dynamiczną, wściekle porażającą oczodołki i małżowinki „czołówkę”, która jakością i sposobem wykonania niestety nie odbiega od innych tytułów będących obecnie na topie. Czy bogate w animacje, filmiki i oprawę dźwiękową wstawki i przerywniki mają rację bytu? Oczywiście, są ważnym składnikiem i w większości przypadków budują odpowiedni klimat oraz tło gry. Czy jakikolwiek nasz ulubiony przysmak nie będzie nam jeszcze lepiej smakował, jeśli będzie zapakowany w barwne i estetyczne opakowanie zamiast w szary papier? Naturalnie, że tak. Jeżeli do bogatej, świeżutkiej grafiki i animacji dołożymy jeszcze odpowiedni podkład muzyczny oraz doskonałe efekty dźwiękowe odgrywane z jakością jaką, przynajmniej po części, gwarantuje płyta kompaktowa to należy już mówić o multimedialnym produkcie, który bez żenady można zaproponować każdemu odbiorcy. Opisywanego „wrzaskuła” pod tym względem można „zaproponować każdemu odbiorcy”.
JEŻELI JUŻ MUSIMY GRAĆ w grę, którą właśnie zakupiliśmy i w żadnym wypadku nie wystarczają nam same kolorowe wstawki czy filmiki, to Screamer proponuje nam wyścigi samochodowe najwyższej klasy i to z możliwością rozegrania ich w kilku wariantach. Po wybraniu jednej z tras, a wszystkie są bardzo dopracowane zarówno pod względem graficznym jak i samego układu drogi, chwytamy byka za rogi (kierownicę) i dobieramy odpowiedni samochód. Pojazdów jest kilka, minimalnie różniących się między sobą osiągami, ale wszystkie urzekają wyglądem: zwarte i gotowe bolidy szos. Wyścig może być normalny (pojedynczy), ale można też rozegrać długotrwałe mistrzostwa, jazdę na czas, a nawet karkołomny slalom. Długość trwania poszczególnych pojedynków, stopień trudności czy parametry techniczne dotyczące grafiki i dźwięku są zrealizowane w standardowy, co nie znaczy nieciekawy sposób. Możliwość modyfikacji ustawień jest zupełnie typowa i zapewnia zupełnie typową (jak dla najlepszych produktów oczywiście) porcję indywidualnie dobranej przez gracza rozrywki. Ryk silników, ogromna prędkość, rozbijane barierki i „pachołki”, przelatujące nad głową samoloty i poruszające się mnóstwo innych pojazdów, oraz feeria świateł wywołują skowyt zachwytu (u maniaków wyścigów), lub skręt zwojów mózgowych (u niedzielnych połykaczy kilometrów).
PRZYSTANEK: SPRZĘT. Czy ciągle musimy modernizować nasze stare, wysłużone Pentium 100? Nie. Rzeczywiście, praktycznie wszystkie najnowsze produkty, jakie wyjrzały na światło dzienne w ostatnim czasie są tak napisane, aby nie stresować ewentualnego użytkownika. Naprawdę, nasze poczciwe Pentium z niemal archaiczną ilością szesnastu megabajtów RAM i nieco już pokryta pajęczyną sześćdziesięciocztero bitowa karta graficzna PCI w zupełności wystarczą. W Screamer można zagrać nawet na stareńkim 486 DX z kartą video Vesa, ale ponieważ lubimy szybkie widowiska, płynną animację i wysoką rozdzielczość więc nie rezygnujmy nawet z najsłabszego Pentium.
A WIĘC JEST TAK: nowoczesne gry symulujące wyścigi samochodowe zmierzają ku coraz większej widowiskowości. Ponieważ ilość gadżetów, opcji i całej masy innych wodotrysków osiągnęła już poziom krytyczny, wrócono do korzeni-do samej gry. Screamer, tym co sobą prezentuje, jest jednym z najświeższych przykładów zatoczenia koła przez producentów i designerów z kręgu twórców automobilowych szaleństw. W tej grze ponownie czuje się powiew lekkości (chciałoby się napisać „świeżości”, ale to mogłoby zakrawać na drobne szyderstwo), który towarzyszył programom tego typu dobrych kilka lat temu. Wyczuwa się w niej najnowszy trend poluzowania cugli realizmu jazdy na korzyść lepszej zabawy i większych emocji. Screamer może wywołać w nas dziką pasję, ale w miejsce towarzyszącego temu zjawisku zgrzytowi zębów i zaciętej twarzy pojawia się uśmiech satysfakcji. Ta symulacja to dobry znak. Ten program gubi gdzieś tradycyjną (występującą w całej serii ostatnich produkcji) ociężałość, nie tracąc przy tym na jakości i atrakcyjności. Co ciekawe, Screamer jest na tyle dobrze napisany, że naprawdę da się w niego pograć już na 486 DX.
MIAŁEM SEN. Widziałem wspaniałe, żywe miasta i trasy wyścigów wijące się wokół nich niczym żywe nitki jednego, ogromnego kłębka emocji. I widziałem doskonałe pojazdy, surowe w swym dostojeństwie, które zamarły na opuszczonych betonowych placach w geście oddania i zachęty. Widziałem Screamer’a, który czekał na swego kierowcę…